czwartek, 6 marca 2014

23. Love Potion number - 9? cz. 5


To był miły, cichy poranek, kiedy Sherlock wparował do salonu, wymachując probówką. John spojrzał na niego znad śniadania i gazety, ujrzał na jego twarzy podekscytowanie, i jęknął.
- John! - wykrzyknął Sherlock.
- Sherlock. - John odparł stanowczym głosem, tym, który bardzo jasno mówił “słucham, ale nie oczekuj, żebym zgodził się na cokolwiek, co zaproponujesz”.
- Wiem, że w tym tygodniu już robiliśmy eksperyment, który, co trzeba przyznać, nie poszedł tak jak trzeba, i wiem, że zgodziliśmy się, że będziemy robić jeden test na tydzień, ale mam nową wersję i myślę, że ta dostarczy mi odpowiedzi, i chciałbym ją dzisiaj przetestować, John. - W końcu nabierając powietrza, dodał, jakby po namyśle:
- Proszę?
John westchnął. Ostatni eksperyment poszedł tak źle, że trochę niepokoił się następnym. Ale obiecał, więc nie mógł po prostu odmówić.
- Naprawiłeś to, co ostatnim razem zmieniło mnie w doktora Bannera?
Ogłupiałe spojrzenie Sherlocka sprawiło, że w kącikach oczu Johna pojawiły się zmarszczki, kiedy uśmiechnął się do swojego genialnego, a tak często niepojętnego przyjaciela.
- Nie wiem, dlaczego wciąż używam porównań rodem z pop kultury - nigdy ich nie łapiesz. Bruce Banner to postać z komiksów - zmienia się w Niesamowitego Hulka, kiedy jest wściekły - wyjaśnił John. Szukał porównania, które Sherlock mógłby zrozumieć. - To jak historia o Jekyllu i Hydzie - potwór w środku.
- Och, rozumiem. Cóż, nie to, że ty masz “potwora w środku”, ale tak, wyregulowałem formułę, żeby zredukować prawdopodobieństwo wystąpienia silnej reakcji emocjonalnej innej niż w związku ze znacznikami, co powinno dać pozytywny wynik.
John pomyślał o tym. Nie śpieszyło mu się do tego, ale był pewien, że po katastrofalnej formule nr 3 Sherlock jest bardziej ostrożny, dodając komponenty.
- I chcesz to zrobić teraz? Wciąż jest ranek. Co będziemy robić przez cały dzień, kiedy twój związek będzie odprawiał swoje czary?
- Och, cokolwiek zechcesz, John. - Sherlock niedbale machnął dłonią, będąc podejrzewanym o myślenie nad takimi szczegółami. - Naprawdę nie mam nic przeciwko.
Oczy Johna rozjaśniły się. Szansa na wyciągnięcie Sherlocka z mieszkania na cały dzień, i to nie z powodu zagadki… może być tego warte…
Odpowiedział ostrożnie.
- Zrobię to, ale musisz mi obiecać, że zostaniesz ze mną cały dzień, i nie będziesz się kłócił o to, co robimy, albo gdzie idziemy.
- Dobra, dobra. - Sherlock już sięgał po pipetę z kupki nowych, które trzymał w pudełku na półce. - Redukuję dawkę z powrotem do dwóch kropli… I myślę, że udało mi się też tym razem zmniejszyć “efekt upojenia”.
- Efekt… co?
- Za pierwszym razem powiedziałeś, że czułeś się, jak po butelce wina. Więc postarałem się to zmniejszyć. Powinieneś być w stanie zachowywać się normalnie i pamiętać wszystko po fakcie, tyle że z pragnieniem zakochania się, gdzieś po drodze. Jeśli to zadziała, po prostu odtworzę to w ostatecznej wersji.
- Och. - John wreszcie zrozumiał podejście Sherlocka. - Robisz to kawałek po kawałku, tak? Więc kiedy dowiadujesz się, co powoduje część symptomów opisanych przez panią Warwick, możesz to zminimalizować i znaleźć kolejną część. To dlatego ostatnia formuła nie sprawiła, że chciałem dotykać przypadkowych rzeczy, tak jak ta wcześniejsza.
- Myślałem, że wiesz to wszystko.
- Przepraszam, naprawdę nie myślałem o tym aż do teraz - przyznał głupkowato John. - Ale teraz… Co masz na celowniku tym razem?
- Nie mogę ci powiedzieć… parametry eksperymentu uwzględniają obiekt nie będący świadomym efektów, zanim się nie pojawią. Gdybyś wiedział, mógłbyś zareagować w inny sposób.
John wywrócił oczami, ale wyglądał na usatysfakcjonowanego i przywołał Sherlocka ruchem ręki. 
- Do dzieła, dozuj - powiedział z szerokim uśmiechem, wysuwając język.

oOo

Sherlock nie spodziewał się takiego dnia. Zaraz po tym, jak zaaplikował Johnowi ostatni związek, John zażądał, żeby Sherlock się ubrał i przygotował na dzień na zewnątrz. Żadne szczegóły dotyczące tego, co ów dzień będzie obejmował, nie zostały podane. Tylko tyle, żeby ubrać właściwe ubrania, a nie prześcieradło (“To był tylko jeden raz, John - nie wiem, czemu wspominasz to tak często?” “Ponieważ, Sherlock, to był Pałac Buckingham.”).
Więc Sherlock był ubrany jak zazwyczaj, w marynarkę i koszulę, a do tego nieodłączny płaszcz i szalik, by nie dać się zimowej pogodzie, i stał przy frontowych drzwiach, czekając na Johna. Doktor zbiegł ze schodów, wyglądając na zażenowanego spieszeniem się do wyjścia. Wymamrotał tylko coś, co brzmiało na “przepraszam”. On też złapał swoją kurtkę i szalik, po czym otworzył drzwi z szerokim uśmiechem i zamaszystym gestem “za tobą” w kierunku Sherlocka.
Ku radości Johna, Sherlock był w wielkodusznym nastroju i z chęcią dał się wciągnąć w nastrój dnia, angażując go w rozmowy o błahostkach, kiedy kroczyli przyjacielsko w dół Baker Street, oboje z rękoma głęboko w kieszeniach dla ochrony przed zimnem, okazjonalnie ocierając się o siebie ramionami, idąc obok siebie.
- Pomyślałem, że możemy pójść na spacer dokoła Ogrodów Kensington i Hyde Parku - wyjaśnił John. - Jest zimno, ale świeci słońce i chcę skorzystać ze świeżego powietrza. Może być?
- Oczywiście - odpowiedział zgodnie Sherlock. - Cokolwiek zechcesz.
Dotarcie do parku nie zajęło dużo czasu. Spacerowali dookoła różnymi ścieżkami. Po jakiejś godzinie kupili kawę i siedzieli na ławce w środku parku, obserwując mijających ich ludzi. Sherlock zabawiał Johna, dedukując wszystkie lubieżne sekrety ludzi, których John wskazał.
- Ooch, Sherlock, tego. - John wskazał na siwowłosego biznesmena w okularach i garniturze, przechodzącego ścieżką obok tej, gdzie siedzieli.
- John! To sztuka dedukcji, nie jakaś sztuczka na przyjęcia. - Ton Sherlocka by pełen dezaprobaty, ale oczy mu się śmiały. - Poza tym, nie ma nic interesującego w mężczyźnie z upodobaniem do damskiej bielizny.
- Nie! - John udał kpiące oburzenie, zanim, nie mogąc się powstrzymać, zapytał:
- Pod garniturem?
- Różowa i koronkowa, i prawie na pewno również pończochy.
Najpierw zarechotał John, potem Sherlock dołączył, i już niedługo obaj chichotali jak dwójka sprośnych uczniaków.
Uwielbiam to, pomyślał John, a potem zatrzymał się, zastanawiając się, czy to efekt substancji.
Uwielbiam to, pomyślał Sherlock, a potem zatrzymał się, zastanawiając się, czy John byłby tak wolny od zahamowań, gdyby nie był naćpany.

oOo

Wreszcie, po kilku następnych dedukcjach i resztkach kawy, Johnowi zrobiło się zimno i musieli się ruszyć. Miał plany na popołudnie, więc trzeba było wyjść z parku i znaleźć taksówkę.
Ich ścieżka prowadziła wzdłuż Serpentine, i to tam John zaczął się czuć trochę dziwnie. Sherlock potajemnie kontrolował reakcję Johna na każdego, kogo mijali, czekając, by zobaczyć, czy ktokolwiek wzbudzi jego zainteresowanie i tym samym potwierdzi się działanie formuły. Dawka była mała, więc John byłby w stanie to kontrolować, ale Sherlock uważał, że to powinno się ujawnić w widocznej żądzy, choćby tylko jako przelotne spojrzenie rzucone ładnej dziewczynie.
Sherlock skupiał się na ludziach dookoła, próbując delikatnie przekonać Johna, by poświęcił trochę uwagi kobietom przechodzącym obok, które, jak wydedukował detektyw, były najbardziej w “typie” Johna, i tym sposobem był bardziej skłonny, by zareagować. 
Niestety, John poświęcał uwagę czemuś zupełnie innemu. Przy końcu ścieżki, kołysząc się z boku na bok i kwacząc do siebie nawzajem, wędrowała przez trawę parka kaczek. Normalnego dnia John po prostu zignorowałby kaczki i szedł dalej swoją drogą, ale dzisiaj był nimi kompletnie zachwycony i zatrzymał się, by na nie popatrzeć przez kilka minut, zanim Sherlock niecierpliwie pociągnął go za ramię.
- John?
- Och, przepraszam, Sherlock, ja tylko… tylko… um… czy kaczki nie są świetne?
- Kaczki? Cóż, tak przypuszczam - odparł Sherlock ochoczo, próbując przypomnieć sobie jakieś interesujące fakty o kaczkach. Natrafiając na pustkę, zdecydował się zapytać.
- John, co się dzieje?
- Cóż… Mogę nie być konsultującym detektywem czy coś w tym stylu, ale uważam, że twoja formuła właśnie uderzyła, bo wszystkim, czego teraz pragnę, jest podnieść te kaczki i zabrać je do domu, żebym mógł je nakarmić i opiekować się, i upewnić, że są bezpieczne. - John zerknął na Sherlocka z szerokim uśmiechem, rozbawiony własnymi odczuciami, zanim szybko wrócił spojrzeniem do kaczek. - Prawie na pewno to nie jest moje typowe zachowanie, jeśli chodzi o ptactwo wodne.
Sherlock zmarszczył brwi - kolejna wersja eksperymentu nie poszła tak, jak się tego spodziewał. Przynajmniej przez stonowanie składnika odpowiadającego za niepamięć w jego pierwszej formule John był przytomny, wiedział co robi i był zdolny do akceptowania dziwactw, w pewnym stopniu.
- Uhm, Sherlock - John przeszkodził rozmyślania przyjaciela. - Chyba będę potrzebował trochę pomocy przy ruszeniu się stąd… nie sądzę, żebym potrafił stąd sam odejść. To się staje trudniejsze to zignorowania.
Sherlock uśmiechnął się z wyższością, widząc kłopot Johna, ale z chęcią złapał go za rękę i pomógł odejść od kaczek, wciąż trzymając jego dłoń, aż wyszli z parku i machnął na taksówkę.
- Wellcome Collection, Euston Road - powiedział kierowcy Sherlock.
- Jak zgadłeś? - John był przerażony. - Planowałem zrobić ci niespodziankę. Można tam obejrzeć wystawę artystów, którzy byli umieszczeni w centrach badań medycznych na całym świecie. Pomyślałem, że to brzmi interesująco i jak coś, co może ci się spodobać.
- I tak jest, John, stąd kierunek, jaki podałem kierowcy. Jeśli chcesz utrzymać takie rzeczy w tajemnicy, naprawdę powinieneś częściej kasować historię w twojej przeglądarce. Albo to, albo przestać mieszkać z kimś, kto żyje odkrywaniem.
John wywrócił oczami, ale nic nie powiedział. Nie był jakoś specjalnie zmartwiony - Sherlock wydawał się chętny, by brać udział w tym, co zaplanował, więc cóż to miało za znaczenie?
Podczas jazdy taksówką John nic nie mógł poradzić na to, że zauważył swoją stałą fascynację każdym zwierzęciem, jakie mógł zobaczyć. Nie to, że w centrum Londynu miał dużo do wyboru, ale pojedyncze osoby na spacerze z psami przyciągały jego uwagę i jego oczy instynktownie podążały za nimi aż zniknęły z widoku. To było strasznie żenujące.
- Myślę, że wiem, co robi ta wersja twojego miłosnego eliksiru, Sherlock - wymamrotał John, mówić cicho, tak żeby taksówkarz nie mógł usłyszeć.
- Och? - Sherlock odwrócił się od okna, by spojrzeć na Johna. Uniósł pytająco jedną brew w oczekiwaniu na rozwinięcie.
- Jestem pewien, że już zgadłeś..
- Ja nie zgaduję, John, ja dedukuję - powiedział mu Sherlock wyniośle, odwracając się z powrotem do okna, obrażony.
- Nie bądź taki, Sherlock, wiesz że nie to miałem na myśli. - John pociągnął go za rękaw aż Sherlock raczył znów na niego spojrzeć. - W każdym razie, myślę, że to rozgryzłem. Ta wersja sprawia, że chcę się opiekować… wszystkim. Jak dotąd to były głównie zwierzęta - kaczki i psy - ale mam wrażenie, że jeśli zobaczę gdzieś zagubione dziecko, będę chciał zrobić wszystko, co w mojej mocy, by odprowadzić je do rodziców. W sumie, to trochę dziwne uczucie. Jakbym powinien być na zewnątrz i ratować świat.
Sherlock był zaciekawiony. - To sprawia, że jesteś opiekuńczy w stosunku do wszystkich? Czy tylko tych bardziej delikatnych od ciebie?
- Dobre pytanie. Myślę, że tylko tych mniejszych ode mnie. To znaczy, nie czuję potrzeby, żeby chronić ciebie przed światem, więc to pewnie dobry znak. - John uśmiechnął się szeroko. - Szczególnie biorąc pod uwagę ilość kłopotów, w jakie codziennie się pakujesz - to byłaby prawdziwie syzyfowa praca.

oOo

Dotarli do galerii bez przeszkód i spędzili bardzo przyjemne kilka godzin oglądając wystawę i dyskutując o poszczególnych dziełach (szczęśliwie była to strefa wolna-od-zwierząt-i-małych-dzieci). Opinia Sherlocka o sztuce była bardzo zróżnicowana - o pewnych elementach posiadał niemal encyklopedyczną wiedzę, a o innych nie wiedział kompletnie nic. To stwarzało okazję do ciekawych rozmów z Johnem, który wiedział trochę o wszystkim, więc mógł wypełnić kilka luk dla Sherlocka, podczas gdy Sherlock mógł pogłębić to, co wiedział John.
Po galerii poszli do cichego pubu w małej uliczce, który znał John, gdzie siedzieli w kącie z kilkoma drinkami i kontynuowali rozmowę, próbowali naprawić świat, aż oboje zaczęli ziewać, a żołądek Johna burczał z powodu braku obiadu. W końcu przyznali się do porażki i wzięli taksówkę z powrotem na Baker Street, po drodze kupując jedzenie na wynos.
- Dziękuję - powiedział John po prostu, kiedy weszli po schodach na górę do ich mieszkania. - Dobrze się dzisiaj bawiłem, nawet z dziwnymi efektami twojej formuły sprawiającej, że byłem nadopiekuńczy w stosunku do mniejszych istot.
Sherlock ledwie odburknął coś w odpowiedzi, ale on też uważał, że to był nadspodziewanie przyjemny dzień. Gdyby tylko mógł odkryć, co poszło nie tak w przypadku tej formuły…

oOo

- Teraz moim problemem jest to, że nie przejawiasz objawów właściwej miłości - zagderał Sherlock, kiedy kończyli posiłek przy kuchennym stole.
- Co masz na myśli?
- Cóż. Używając definicji antycznych Greków, wykazujesz symptomy miłości Filia - lojalności w stosunku do przyjaciół i rodziny, potrzeby wychowywania. Może nawet miłość Agape, jeśli naciągniemy definicję - coś idealistycznego, skupiającego się na wnętrzu. Tym, na czym nam zależy, czego doświadczyła pani Warwick, jest miłość bardziej seksualna - Eros, jeśli wolisz.
- Więc bardziej miłość ciała niż duszy?
- Jestem pod wrażeniem - przyznał Sherlock. - Znasz założenia?
- Czasami chyba zapominasz o tym, że nawet jeśli nie jestem geniuszem jak ty, jestem wykształconym człowiekiem. Wiesz, stopień medyczny i tak dalej - zbeształ go John.
Sherlock pominął to z nieeleganckim prychnięciem, nie zaszczycając go nawet należytą odpowiedzią.
- Więc… - podpowiedział John.
- Więc, następna formuła musi być skoncentrowana na manipulowaniu twoimi seksualnymi pragnieniami. Jak fascynująco! Widzę, że będę musiał pomyśleć o całym nowym zestawie miar do mierzenia… - Sherlock kontynuował mówienie, kiedy opuścił pokój, jego umysł już pracował nad zagadnieniami i możliwymi rozwiązaniami, obecność Johna poszła w zapomnienie.
- Świetnie - powiedział John do siebie. - Bo kombinacja seksu, narkotyków i Sherlocka na pewno się źle nie skończy.

_______________________________________

Streszczenie notatek z eksperymentu S. Holmesa – użycie chemicznego stymulatora w celu wywołania niewybrednego, silnego afektu i osobistego przywiązania („miłości”) na obiekcie doświadczalnym w kontrolowanym okresie czasu.
Tydzień trzeci (2): związek 2013107 #04
Obiekt: Doktor John H. Watson
Notatki: Niestety ta wersja związku nie dała oczekiwanych rezultatów. Jakkolwiek wszystkie negatywne skutki z próby #03 zostały usunięte, wciąż nie udaje się uzyskać pełnej manifestacji „miłości” w sensie, który eksperyment ma ukazać. Reakcja emocjonalna została otrzymana, ale była raczej opiekuńcza niż pełna pożądania. I dziwnie skierowana w stronę zwierząt, o które John chciał zadbać. Należy szybko zredukować ten element - nie chcę pewnego dnia wrócić do mieszkania pełnego zwierząt. Szukać i skupić się na manifestacji pożądania w iteracji #05.
Wnioski: Emocjonalne zaangażowanie zaobserwowane. Przynajmniej zrobiliśmy postępy od kuchennych przedmiotów do żywych istot. Jednak nie do międzyludzkich interakcji.
Konkluzja: Element pielęgnowania/opiekuńczości z osobowości obiektu zintensyfikowany. Dalsze eksperymenty wymagają postępu od opieki do żądzy.

-Johnlocked

6 komentarzy:

  1. nie mogę się już doczekać nowej formuły eliksiru ;) bardzo przyjemny kawałek, uwielbiam czytać twoje tłumaczenia :) Jawn jest po prostu przeuroczy z tymi swoimi ciągotami do kaczek :D bardzo, bardzo mi się podoba i czekam na więcej ;)
    weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następna część będzie bardzo niedługo, bo mam fazę i tłumaczę głównie to :D
      A im dalej tym lepiej, ehehe... ^^
      dzięki!

      Usuń
  2. Anonimowy9/7/14 01:34

    kiedy będzie następna część? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, miało być niedługo, a trochę się przeciągnęło... postaram się dokończyć następny rozdział, który mam zaczęty, i wstawić :)

      Usuń
  3. Anonimowy28/8/14 21:13

    Mogę zapytać kiedy będzie następna część???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, pytać zawsze można :)
      Może za trzy tygodnie, bo teraz chcę one shota, a za tydzień następną część Skandalu. Potion nie jest w tej chwili moim priorytetem, bo oryginał nie jest dokończony, i wisi tak już od prawie roku... Mam nadzieję, że autorka planuje to dokończyć.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Na komentarze odpowiadam, spam usuwam. Sounds fair?

Grey Pointer