wtorek, 26 sierpnia 2014

37. Skandal w Hogwarcie 9

Uf, uf, rozdział miał być w niedzielę, ale mój laptop powędrował do serwisu, siła wyższa. Ale już jest! 
Mam nadzieję, że się spodoba, postaram się dodawać więcej Skandalu, wiem, że to lubicie ;)

Z innych nowości: zapraszam na mojego nowiutkiego bloga, którego piszę dla funu, i dlatego że nikt mi nie zabroni, to ten bannerek z boku (tak, bawię się photoshopem...), Sfrustrowany Doktor. Taaakie tam groteskowe przygody Johna i Sherlocka, opisywane przez Johna. Yay.
Oraz: założyłam blogowy spis, to dla tych, którzy posiadają blogi i chcieliby się zgłosić :)
A teraz... Skandal!

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Pogaduszki przed śniadaniem

Sherlock czuł się żałośnie, wracając do pokoju wspólnego i udzielając odpowiedzi na głupiutką zagadkę przy drzwiach. W jego piersi zagnieździło się to dziwne, bolesne uczucie… Chciał udawać, że nie wie, czym ono jest, ale wiedział doskonale. Jego błyskotliwy intelekt wystarczał, by  rozgryźć coś takiego.
To był zakłopotanie. Odrzucenie.
Wprawdzie nie zamierzał proponować Johnowi pozostania w Pokoju Przychodź-Wychodź… ale kiedy już to zrobił, był… podekscytowany.
I wtedy John całkiem jasno pokazał, że nie chce  być w tej pozycji. Powiedział, że chodzi o esej, ale powinien wiedzieć, że Sherlocka nie ma szans okłamać. Wyglądał na zszokowanego tą sugestią.
Sherlock natychmiast chciał powiedzieć Mycroftowi i Molly, że to wszystko ich wina. Radził sobie całkiem dobrze, ignorując to, co czuł, tak jak to robił z każdym uczuciem, ale potem ta dwójka powiedziała mu, co czuje, a usłyszenie tego sprawiło, że wszystko było nagle bardziej realne.
Niech ich diabli.
Sherlock siedział w pokoju wspólnym jeszcze długo po tym, jak opustoszał, a światła pogasły. Siedział w ciemności, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. Nie mógł zerwać kontaktu z Johnem z powodu zranionych uczuć. Ledwie potrafił znieść rozłąkę z Johnem, kiedy byli w dobrych stosunkach. W złych, byłoby tylko gorzej. Ale nie mógł też dłużej ignorować uczuć, nieważne jak bardzo tego pragnął.
Więc naprawdę, jedyną opcją było udawanie, że nie istnieją, ze względu na Johna. Skoro tak źle się z tym czuł. Nie podobał mu się ten pomysł, ale…
Czuł, że ten jeden raz w swoim życiu nie chce być samolubny. Chciał zrobić to, co było najlepsze dla Johna. A co było dla niego najlepsze, to bycie przyjaciółmi, to zarzucanie go przygodami i udawanie, że Sherlock nie chce niczego więcej.
Sherlock zastanawiał się, co się z nim stało. Kiedy zaczął pragnąć czegokolwiek takiego.
Ale może nic się z nim nie stało. Może był taki sam, jak zawsze… a John był inny. Sherlock zawsze był zdolny do odczuwania w ten sposób, ale nigdy dotąd nie było osoby, która zasłużyłaby na ten rodzaj uwagi. Ale teraz był John. I jeśli Sherlock wiedział cokolwiek – a wiedział mnóstwo rzeczy – to wiedział, że John różnił się od każdego na tym świecie, i że zasługiwał na uczucie.
To sprawiło, że się uśmiechnął, pomimo zawstydzenia i rozczarowania.
Sherlock nie spał całą noc, rozważając ich sytuację i to, co dokładnie planował zrobić, by się z tym uporać.
Do następnego ranka następny krok był bardzo dokładnie zarysowany w jego umyśle…
To znaczy, był, dopóki nie wyszedł z wieży Ravenclawu i nie skierował się ku schodom, gdzie znalazł Johna, czekającego na niego. Zazwyczaj nie spotykali się przed lekcjami, bo nie mieli rano żadnych wspólnych zajęć. Nie wspominając o tym, że Sherlock zazwyczaj opuszczał dormitorium o siódmej, co było dużo wcześniejszą godziną, niż John byłby w stanie znieść… ale John tu był wyglądając trochę głupawo.
Sherlock wciąż mógł wykonać swój plan, był o tym przekonany. Jego plan obejmował wkurzenie Johna, a mógł to zrobić w każdym momencie, nie wkładając w to żadnego wysiłku. Jego plan, mówiąc prosto, miał sprawić, by John zapomniał o niezręczności, w którą wprawiła go propozycja Sherlocka. Zapomni o niej, będąc wściekłym. John nigdy nie potrafił skoncentrować się na innych rzeczach, kiedy był zły, a kiedy już mu przejdzie, najprawdopodobniej cała ta sprawa pójdzie w niepamięć. John nie pamiętał długo uraz.
Więc wszystko, co Sherlock musiał zrobić, to być sobą, bez wysilania się, by zachowywać się ludzko, z uczuciami, i z łatwością mu się to udało.
- Wcześnie wstałeś – powiedział, mijając Johna, ale nie zatrzymując się. John dotrzymał mu kroku.
- Hej, Sherlock. Chciałem z tobą porozmawiać.
- Cóż, jestem. Mów – odparł Sherlock.
- Zamierzasz się na chwilę zatrzymać? – spytał John.
- A to konieczne?
John głośno odetchnął z irytacją. Wow, to działało nawet lepiej niż zazwyczaj.
Ale wtedy John złapał go za ramię, zatrzymując. Sherlock spojrzał na niego spode łba, ale John stał, twardo odpowiadając spojrzeniem. Jakim cudem myślał, że nie pasuje do Gryffindoru, Sherlock nie potrafił pojąć. Prosty umysł, jak przypuszczał.
- Sherlock, naprawdę bardzo mi przykro, jeśli sprawiłem ci przykrość. Nie chciałem. To było… Ostatniej nocy byłem w dziwnym humorze – powiedział, uważnie dobierając słowa. – Więc proszę, nie złość się na mnie.
Sherlock był zdumiony od samego początku. Ostatnią rzeczą, której oczekiwał, były przeprosiny.
- Przykrość? – prychnął. – Naprawdę myślisz, że masz nade mną wystarczającą władzą, żeby sprawić mi przykrość?
Wiedział, że posunął się za daleko, jak tylko słowa opuściły jego usta, ale teraz nie mógł już tego cofnąć. Chociaż tym razem słowa były kompletnym kłamstwem, więc poczuł się odrobinę winny.
Twarz Johna widocznie stwardniała, usta zacisnęły się w cienką linię, z powodu czegoś innego niż gniew.
I wtedy Sherlock zdał sobie sprawę, co to było. Ból.
- Nie. No pewnie, że nie – odpowiedział John wyraźnie smutniejszym tonem. I zanim Sherlock mógł powiedzieć coś więcej, John obszedł go i odszedł.
Nie miał zamiaru skrzywdzić uczuć Johna. To tylko sprawi, że będzie gorzej, bo teraz będzie o tym rozmyślał. Trudno było odciągnąć jego uwagę, kiedy był skrzywdzony. Sherlock jęknął. A myślał, że to będzie łatwe.
______________________________________________
Greg tego ranka wybrał się wcześnie na śniadanie, bo ciężko byłoby mieć więcej niż kęs, gdyby zjawił się tam o normalnej porze. Nawet teraz pierwszoklasiści (a czasem drugo i trzecioroczni) potrzebowali jego pomocy w różnych sprawach. Odkąd został prefektem naczelnym, nauczył się, że jeśli chciał coś jeść, musiał być kreatywny.
Z tego powodu, Wielka Sala była prawie pusta. Na nogach byli głównie Krukoni, pracujący nad zadaniem domowym. I tak właściwie… dzisiaj z kimś się spotykał. To było powodem wczorajszej pogawędki z Johnem, ale to nie poszło całkiem tak, jak sobie to…
Wtedy, o wilku mowa, John opadł na miejsce naprzeciw niego
- John? Co się stało? – spytał Greg, wiedząc, że pytanie, czy wszystko jest okej jest po prostu głupie. Nawet kiedy to powiedział, rozglądał się dookoła, wypatrując gościa, o którym wiedział, że przyjdzie.
- To co powiedziałem wczoraj o mnie i Sherlocku, jak się dogadujemy, zapomnij że kiedykolwiek to powiedziałem – powiedział ze złością John. – Jest po prostu… jest nie do zniesienia.
- Ma do tego talent.
Obaj spojrzeli w górę słysząc wypowiedź, a Greg naprawdę nie zauważył, kiedy się zbliżył. Miał talent do pojawiania się bez ostrzeżenia. Założyłby, że się aportował, ale nie słyszał typowego trzasku. Nie wspominając o tym, że nie można aportować się na terenie szkoły, ale Greg nie byłby zaskoczony, gdyby znalazł sposób, by to obejść.
Mycroft Holmes zajął miejsce obok Johna, kładąc swą nieśmiertelną parasolkę na stole przed sobą.
- Ehm.. hej, Mycroft – przywitał się John niezręcznie. Greg tylko skinął głową i Mycroft napotkał jego spojrzenie, a Gregowi pozostało założyć, że Holmes cieszy się, że go widzi.
- Co tym razem zrobił Sherlock? – spytał Mycroft.
- A co cię to obchodzi? – odparował John.
Mycroft westchnął. – Widzę, że Sherlock podzielił się z tobą swoją opinią o mnie. W przeciwieństwie do popularnej opinii, całkiem interesują mnie sprawy mojego brata.
- Taa, bo jesteś wścibski.
- Nie, bo jest moim bratem.
- Jasne.
Mycroft zasznurował usta. – Nie wiem, czy kiedykolwiek się nad tym zastanawiałeś, John, ale wychowywałem Sherlocka, od kiedy miałem sześć lat. Jest jedyną osobą, jaką kiedykolwiek miałem, jedyną osobą, o którą warto się było troszczyć, zanim nie zacząłem szkoły. Przez długi czas mieliśmy tylko siebie.
John obserwował Mycrofta. Greg wiedział, że John był bardzo empatyczny, i mógł zrozumieć, do czego zmierzał Mycroft.
Chociaż czy Mycroft mówił prawdę, czy tylko manipulował Johnem, to było pytanie. Greg już wcześniej widział go manipulującego ludźmi, żeby wiedzieć, że tego nigdy się nie wie.
- Jeśli to ty nauczyłeś go, by o nikogo nie dbać, nie bardzo kierujesz się własną radą, by nie dbać o niego, prawda?
- Słyszałeś kiedyś „rób to, co mówię, nie to, co robię”? – John spojrzał na niego zdawkowo, nieprzekonany. Mycroft westchnął raz jeszcze. – Przejmowanie się w młodości bardzo mnie zraniło, John. Nie urodziłem się zrobiony z kamienia. Nauczyłem się z doświadczenia, że dbać to być słabym. To nie oznacza, że czasami nie ulegam tej słabości. Mój brat… Jest dość wyjątkowy, jestem pewien, że zauważyłeś. Myślałem, że może jemu udałoby się tam, gdzie mi nie wyszło.
- Myślisz, że sukcesem jest zrobienie z niego łajdaka bez serca? Cóż, dobra robota, udało ci się. – John odepchnął się od stołu i odszedł.
Greg do tej pory udawał niewidzialnego, bardzo dokładnie słuchając ich rozmowy. Ciężko było dowiedzieć się czegokolwiek o Mycrofcie, jeśli nie było się dobrym w podsłuchiwaniu i wyciąganiu wniosków co do tego, co kryło się pod pozornie nonszalanckimi uwagami.
- Całkiem możliwe, że na to zasłużyłem – stwierdził Mycroft. – Próbowałem go chronić, mówiąc te rzeczy… ale w pewien sposób, John jest dla niego dobry. Sherlock musi się nauczyć, żeby go nie odpychać.
Wtedy spojrzał przez stół na Grega.
- Przepraszam, Gregory, mówiłem do siebie.
- Nie, mów dalej. To ciekawe.
- Co się dzieje pomiędzy Johnem i Sherlockiem? – zapytał Mycroft.
Greg skinął głową. – Nie chce się przyznać do tego, co czuje. – Pomyślał o tym, jak próbował podjąć temat z Johnem wczoraj wieczorem i jak kompletnie nic z tego nie wyszło.
- Tak samo, jak mój brat – przyznał Mycroft.
- Masz na myśli… Sherlock… - Greg zamrugał.
- Żywi nieplatoniczne uczucie do Johna? Z całą pewnością.
- Och… wow. Nie wiedziałem, że może… no wiesz, czuć coś takiego.
- Nie do kogokolwiek – powiedział Mycroft. – Ale John… zależy mu na Johnie. Co może być przyczyną tego, co zrobił, by sprawić przykrość Johnowi, cokolwiek to było Jest przerażony tym, co czuje.
- Mhm, wyobrażam sobie – wymamrotał Greg, zdając sobie sprawę, że powiedział to na głos, dopiero po tym, kiedy Mycroft spojrzał na niego z zainteresowaniem. Poczuł gorąco na twarzy i wiedział, że się rumieni. – Ekhm… więc powiedziałeś, że chciałeś zjeść dzisiaj śniadanie – powiedział, żeby odciągnąć jego uwagę. Nie wyglądało na to, żeby zadziałało, więc mówił dalej. – Chciałeś porozmawiać o czymś szczególnym, czy…
- Chciałem tylko z tobą posiedzieć. - Milczał przez chwilę. – Czy to dziwne?
- Uch… nie wiem.
- Pozwól, że ujmę to inaczej. Czy tobie wydaje się to dziwne?
Greg pomyślał nad tym. – Nie mam nic przeciwko, jeśli o to ci chodzi.
Właściwie byłem tym podekscytowany, pomyślał, a kiedy to zrobił, na twarzy Mycrofta wykwitł mały uśmiech. Greg znów zastanowił się przez chwilę, czy aby starszy Holmes nie jest legilimentą. Już kilka razy to rozważał, bo Mycroft zawsze lekko się uśmiechał, kiedy Greg pomyślał o czymś żenującym. To zawsze sprawiało, że rumienił się jeszcze bardziej. Porwał trochę jedzenia i zaczął szybko połykać, żeby przestać o tym myśleć. Zapewne wyglądał przy tym bardzo wdzięcznie, oczywiście.
Mycroft był po prostu taki wtrącający z równowagi. Taki… nie z tego świata. Sprawiał, że Greg czuł się jak dziecko, a przecież był Prefektem Naczelnym, na litość boską! Mycroft składał mu raporty!
Tak się spotkali. Mycroft, razem z jego przyjaciółmi Sally, Andersonem i Molly, był prefektem. Był jednym z dwudziestu czterech prefektów, którzy meldowali Gregowi (bo było po sześć z każdego domu, chłopiec i dziewczyna z piątego, szóstego i siódmego roku).
Potem mieli razem starożytne runy, i zupełnym przypadkiem skończyli siedząc razem, kiedy profesor Babbling pierwszego dnia powiedziała, by uczniowie usiedli z kimś z innego domu. Ani Mycroft, ani Greg nie mieli nikogo, z kim mogliby usiąść, więc siłą rzeczy trafili do jednego pulpitu… Greg wciąż pamiętał ten pierwszy dzień runów…
- Gregory Lestrade – powiedział Mycroft.
- Mhm, spotkaliśmy się wczoraj w pociągu – odparł Greg.
- Spotkaliśmy się już wcześniej, tak naprawdę.
- Tak?
- Pierwszy rok. Upuściłeś książkę, a ja ją podniosłem i ci podałem.
Wtedy Greg przyjrzał mu się trochę lepiej. – Pamiętasz coś, co wydarzyło się tak dawno temu? – I to coś zupełnie bez znaczenia, dodał w myślach.
- To nie było bez znaczenia – powiedział Mycroft, a Greg spojrzał na niego.
- Czy ty mi czytasz w myślach? – spytał, czując się głupio już w momencie, kiedy opuściło to jego usta.
- Często spotykasz ludzi z takimi zdolnościami? – zapytał Mycroft, a na jego wargach pojawił się lekki uśmieszek.
- Ja… no… cóż, nie…
- Po prostu wiem, jak ludzie działają – powiedział Mycroft. – A ty nie uważasz, że jesteś wart tego, by ludzie cię zauważali, ale jesteś w błędzie.
Wrócił spojrzeniem do swojej książki, jakby to, co powiedział, było czymś zwyczajnym, ale Greg wciąż się na niego gapił (wewnętrznie, bo miał tyle zdrowego rozsądku, by nie gapić się na kogoś otwarcie).
I to był dzień, kiedy Mycroft zafascynował Grega. Był taki tajemniczy, taki onieśmielający, ale też… Greg czuł to dziwne przyciąganie.
Od tego czasu interesował się, i rozmawiał z nim na lekcjach runów, próbując uzyskać tak dużo odpowiedzi, jak tylko mógł, ale nigdy nie rozmawiali wiele. Nie więcej niż w pierwszy dzień. Ale rozmowa z Mycroftem nigdy nie była nudna.
A teraz zainteresowanie Grega jeszcze wzrosło, z powodu tego, co wydarzyło się wczoraj…
Wszystko wydawało się takie samo, jak zwykle. Greg próbował grzebać swoimi małymi pytaniami, próbując zachowywać się neutralnie. Mycroft odpowiadał krótko, nie podnosząc wzroku znad pracy, którą wykonywał.
I wtedy Greg się poddał. – Wiesz co, przepraszam, że tak cię męczę. Wiem, że tak naprawdę nie chcesz ze mną gadać, i odpowiadasz z grzeczności, ale już dawno temu mogłeś mi powiedzieć, żebym się zamknął, wiesz. Nie miałbym zranionych uczuć czy czegoś. – Co było w połowie kłamstwem, ale brnął dalej. – Więc, od teraz się zamknę.
Zaraz po tym, jak Greg opuścił wzrok na swoją robotę, poczuł spojrzenie Mycrofta wwiercające mu się w bok głowy. Chciał się powstrzymać przed popatrzeniem na niego, tak jak Mycroft zawsze robił, ale wytrzymał jakieś trzy sekundy zanim musiał podnieść wzrok i napotkać jego oczy.
Były niebieskie. Greg nigdy nie zauważył, ale jego oczy były niebieskie. Nie był pewien, dlaczego to miało znaczenie.
- Wstajesz wcześnie na śniadanie – powiedział Mycroft.
Greg zamrugał. Skąd to się wzięło? – Ehm… taa.
- Ja też. Miałbyś coś przeciwko, gdybym… przyszedł i usiadł z tobą?
A skąd to się wzięło? Greg nie mógł dociec, dlaczego Mycroft miałby chcieć z nim usiąść, ale nie zamierzał mu odmówić. – Ja… och… nie. Znaczy, jasne, możesz przyjść.
- Dobrze. Przyjdę.
Nastała chwila ciszy. – Ale… myślałem, że cię nudzę.
Mycroft spojrzał na niego z małym uśmiechem. – Nigdy mnie nie nudzisz, Gregory. Tak założyłeś. Lubisz zakładać różne rzeczy.
- Tak?
- Tak. Bardzo często. Zwłaszcza jeśli chodzi o mnie.
Cholerne czytanie w myślach, pomyślał Greg, i Mycroft znów uśmiechnął się, jakby myśli Grega były wypisane na jego czole. Zignorował to i zapytał: - Co takie zakładam, jeśli chodzi o ciebie?
- Zapytaj mnie jutro – odparł Mycroft, wracając do pracy.
Teraz, z powrotem w teraźniejszości, oto był Mycroft, tak jak powiedział, że będzie.
- Wiesz, czasami naprawdę chciałbym umieć czytać w myślach, tak jak myślisz, że potrafię – stwierdził Mycroft.
- Niby czemu?
- Bo czasami cię nie rozumiem.
Lestrade uniósł brew. – Nie? Nie jestem specjalnie skomplikowany. Jestem tylko zwyczajnym…
- Widzisz, to jest to, czego nie chwytam – przerwał Mycroft. – Dlaczego, u diabła, uważasz, że jesteś zwyczajny?
Greg przez długą chwilę siedział w ciszy. Długą wystarczająco, by Mycroft podjął wątek.
- Zwyczajna osoba jest łatwa w manipulacji. Nieistotna. Poniżej średniej inteligencji i wyglądu. Jest naśladowcą, ale zrobi wszystko, co trzeba, by znaleźć się w lepszym miejscu. Ty, ty nie jesteś zwyczajny. Jesteś… jesteś dobrą osobą, Gregory, a to coś, co nie pojawia się często w zasobach ludzkości. Nie sądzę, żebyś doceniał ten prosty fakt. Bycie prawdziwą osobą sprawia, że jesteś inny.
- Więc ty też nie zaliczasz się do zwyczajnych – powiedział Greg, by uniknąć komentowania tego wszystkiego.
- Nie, może w pewien sposób nie. Ale w inny… To smutne, ale jestem tak samo ludzki, jak każdy. Ale ty… ty jesteś całkowicie inny. Jesteś kimś, za kim ludzie z dumą mogliby podążać. Kimś, kim ludzie chcieliby być.
Przez długi czas Greg siedział bez słowa, patrząc na Mycrofta. – Tak myślisz?
- Właśnie to powiedziałem, nieprawdaż?
- Ja tylko… nie wiedziałem, że poświęciłeś sekundę, żeby o mnie pomyśleć.
Mycroft zachichotał. – Pamiętasz, jak powiedziałem, że lubisz zakładać o mnie różne rzeczy? To właśnie miałem na myśli.
Do tej pory Greg nauczył się już, jak wyglądał Mycroft, kiedy nie zamierzał już więcej nic mówić, a wyglądał tak właśnie teraz. Więc tylko wziął kolejną kanapkę, a jego umysł zaczął przetwarzać nowe informacje.

-Johnlocked

3 komentarze:

  1. Jak zaczęłam wdrażać się w plan Sherlocka, już wiedziałam!
    Wiedział, że to spieprzy choćby nie wiem co, bo Sherlock i uczucia to baaardzo niebezpieczna mieszanka ^_^
    A... a... a... a Mycroft to normalnie legilimenta!! Niby mówi, że on to wszystko wie, ale tak naprawdę to tylko jego bajer na podryw ;p
    Jak w następnym rozdziale nie będzie czegoś więcej pomiędzy wyżej wymieniona parką, to normalnie wezmę odwet.
    Kocham ich!!!
    Ciebie za nich, trochę też :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, trzeba Mycroftowi przyznać, że bajer na podryw działa aż miło ^^
      Iii możesz szykować odwet, bo z tego co pamiętam, w następnym rozdziale jest trochę fabuły fabuły, w sensie takiej nie, ekhm... romansowej. Po trochu wszystkiego. Ale już niedługo będzie więcej ;)
      Ja też ich kocham, kochajmy ich razem! <3

      Usuń
  2. Fantastyczne! Skandal to najsłodsze jabłuszko na tym blogu <3 Mystrade... boru złoty... uwielbiam to! Kocham kocham kocham... :D

    OdpowiedzUsuń

Na komentarze odpowiadam, spam usuwam. Sounds fair?

Grey Pointer