poniedziałek, 25 listopada 2013

5. SHERLOCK - Love potion number - 9? (Eliksir miłosny nr - 9?) - cz. 1

Zabawne perypetie ulubionej pary detektywów testujących pewien eliksir... ekhm, narkotyk :D Ja osobiście jestem tym zauroczona.

____________________________________________________

1. To dla sprawy John!

John siedział na kuchennym stole machając nogami, kiedy stawiał czoła swojemu współlokatorowi dzierżącemu pipetę i marszczącemu brwi.
- Powiedz mi raz jeszcze po co to robię, Sherlock?
- To dla sprawy, John, mówiłem ci – odpowiedział Sherlock, brzmiąc zarówno na rozdrażnionego, jak i oburzonego, co mogło być aluzją, że ma już dość głosu Johna. – Na pewno nawet ty możesz sobie przypomnieć? Mówiłem ci o tym wczoraj i przyrzekłeś, że mi pomożesz. To był incydent z zeszłego czwartku na stronie, ten z kobietą i mężczyzną, który z pewnością nie był jej mężem… i z zamkniętą sypialnią.
- Ach, pamiętam to. – John pojaśniał i nieco odpuścił sobie ofensywną postawę, kiedy przypomniał sobie wyraźny brak krwi na miejscu zdarzenia, co oznaczało, że było mniejsze prawdopodobieństwo zakończenia eksperymentu z fizycznym uszczerbkiem dla niego. – Gdzie oboje, ona i mąż, ślepo przysięgali, że nigdy nie spotkała mężczyzny, z którym znaleziono ją w łóżku, mimo że deklarowała swoją dozgonną miłość do niego, kiedy mężuś ich przyłapał. Czy ona nie sądziła, że została naćpana?
- Właśnie! – wykrzyknął Sherlock. – I mówiła prawdę – nie znalazłem żadnych wskazówek celowego oszustwa. I oczywiście zdecydowanie coś było w jej krwi. Więc, uwzględniając wszystkie dowody, jeśli wykluczysz niemożliwe, cokolwiek pozostaje…
- …chociaż nieprawdopodobne, musi być prawdą – wtrącił John, śmiejąc się z powiedzenia Sherlocka.
- Tak, John. – Sherlock spojrzał  na niego z góry, marszcząc brwi, kiedy mu przerwano. – Nieprawdopodobnym, ale nie niemożliwym jest, że para… uh – Sherlock sprawdził notatki – państwo Warwick, mieli rację i jakiś rodzaj chemii skłonił ją do tego zachowania, a nie że po prostu kłamała,, by ukryć swoją niewierność.
- Więc – tak, wiem, nie znosisz kiedy się powtarzam – dlaczego to robię?
- Jooohhnnnn – Sherlock zawył, teraz zdecydowanie wydymając wargi, próbując zmusić Johna do kapitulacji. – Powiedziałeś, że mi pomożesz. Żaden narkotyk nie pasuje składem chemicznym do tego w krwioobiegu pani Warwick, a ja nie potrafię znaleźć niczego łatwo dostępnego, co mogłoby wywołać takie symptomy. Zgodziłeś się pomóc mi w testowaniu kopii i udowodnieniu, że to zmusiło ją do takiego zachowania. Tu małżeństwo wisi na włosku, John! – Zakończył z dramatycznym gestem, wymachując pipetą jak przy dyrygowaniu orkiestrą.
John odpowiedział na tę deklarację bardzo nieeleganckim prychnięciem, wiedząc doskonale, że Sherlocka znacznie mniej obchodzi małżeństwo Warwicków niż pokusa rozwiązania zagadki niezidentyfikowanego chemicznego roztworu zdolnego do prowokowania tak irracjonalnych zachowań.
-To naprawdę bardzo proste – kontynuował Sherlock. – Znamy skład chemiczny narkotyku, ale nie proporcje czy metodę przygotowania. Gdybym tylko mógł obserwować wyniki na obiekcie doświadczalnym, mógłbym ustalić dokładną kompozycję narkotyku i udowodnić twierdzenie pani Warwick. Albo i nie.
- Więc… pozwól mi dobrze zrozumieć… Zamierzasz aplikować mi warianty chemicznych roztworów znalezionych w jej krwi aż nie znajdziesz jednego, który sprawi, że uwierzę w swoje kompletne zakochanie w kimś, chociaż nie na zawsze, a potem użyjesz tego, żeby dowieść, że żona nie oszukiwała męża specjalnie?
- Naprawdę, John, nie ma potrzeby powtarzania po mnie moich słów – wiem dokładnie co powiedziałem – Sherlock kontynuował z dezaprobatą. – A zresztą, stężenie, jakiego będę używał, będzie bardzo słabe. Żeby być szczerym, wątpię, czy w ogóle zauważysz efekty.
John westchnął głośno, ale nie było w tym serca. Zgodził się to zrobić, i mimo wszelkich przesłanek świadczących o czym innym (błyskawicznie przychodziło na myśl Baskerville), ufał, że Sherlock nie skrzywdzi go celowo.
- Jeśli mam to zrobić, chcę kilku podstawowych zasad – powiedział srogo John do Sherlocka, odpychając detektywa, który już podchodził z wyciągniętą pipetą, widząc, że John się poddał. – Nie naćpasz mnie, zanim się nie zgodzisz.
- Dobrze. Cokolwiek zechcesz – Sherlock zgodził się z nim lekceważąco, wiedząc doskonale, że przestrzegałby zasad Johna tylko jeśli byłyby zgodne z jego własnymi planami. Nie żeby John musiał o tym wiedzieć.
- Mówię poważnie, Sherlock! Jeśli mnie nie wysłuchasz, po prostu sobie teraz pójdę, a ty możesz wracać do dzikich spekulacji i wyraźnego braku dowodów dla twoich teorii.
Sherlock westchnął rozdrażniony i odszedł od stołu, zgadzając się na ewentualne wysłuchanie warunków Johna.
- Dobra. Po pierwsze, jak długo będzie się utrzymywać każda dawka?
Sherlock zajrzał w notatki i wymamrotał półgłosem:
- Biorąc pod uwagę masę ciała i rozcieńczenie związku, minus pokarm przyjęty przez ostatnie dwie godziny, mnożąc przez połowę życia pięciu… - spojrzał na Johna. – 12 godzin – 24 to zdecydowane maksimum.
- To wykonalne. Więc zasada pierwsza jest taka, że nie zostawiasz mnie samego podczas gdy jestem pod wpływem związku.  Żadnego uciekania żeby zbadać jakieś fascynujące podwójne morderstwo, kiedy jestem niezdolny do kontrolowania własnego umysłu.
- Wydaje się… rozsądne – przyznał Sherlock, jakkolwiek był trochę zirytowany myślą o potencjalnej rezygnacji z dobrego morderstwa.
- Po drugie. Hmmm. Żadnego celowego angażowania innych ludzi. Nie chcę, żeby nasi przyjaciele widzieli mnie w kompromitującej sytuacji, albo żeby dowiedzieli się, że właściwie wyraziłem zgodę, żebyś mnie naćpał.
- Tak, John – wymamrotał posępnie Sherlock. Naprawdę, John wykluczał całą dobrą zabawę.
- Po trzecie – żadnego narkotyzowania mnie bez mojej zgody. Razem ustalamy kiedy i gdzie. Żadnego wlewania mi tego do mojej kawy, kiedy nie patrzę.
Sherlock miał na tyle wyczucia, by przy tym punkcie wyglądać na nieco zmieszanego. John był wściekły po całym incydencie z H.O.U.N.D.
- Po czwarte… Już po wszystkim dzielisz się ze mną wszystkimi wynikami. Żadnych sekretów. – John przerwał, próbując przypomnieć sobie szczegóły sprawy Warwicków. – Czy ona pamiętała wszystko z okresu działania narkotyku?
Sherlock powoli przytaknął.
- Tak… ale pamiętała głównie zarys, nie szczegóły – uczucia i emocje ponad faktem i dowodami, które można zaobserwować. Pani Warwick powiedziała mi, że pamięta przyjemność i uczucie bycia kompletnie zakochaną w nieznajomym, ale była niezdolna do powiedzenia, co jadła na obiad.
- Więc zdecydowanie chcę zobaczyć wszystkie twoje notatki, kiedy efekt dawki minie.
- Tak, dobrze. Skończyliśmy? – Sherlock stracił cierpliwość do reguł i ograniczeń. Bardzo chciał już zacząć i zobaczyć, jak blisko był ze swoją pierwszą kompozycją.
- Tak sądzę – John zwolnił, używając swojego srogiego głosu „Wyświadczam ci wielką przysługę, więc doceń to”, a Sherlock wiedział, że John jest tak wstrzemięźliwy tylko dlatego, że nie chce się wydać nazbyt chętny. Ale John był lekarzem, naukowcem tak jak on, i w tajemnicy kochał dobre eksperymenty prawie tak samo jak Sherlock. Nawet John musiał przyznać, że był troszeczkę ciekaw, jaki efekt wywoła wymysł Sherlocka.
- Dobrze. Cóż, jest południe… zaczniemy? Oczekuję, że efekty uwidocznią się po godzinie lub dwóch, osiągając szczyt po pięciu, a potem będą spadać przez kilka następnych godzin. Pierwsza dawka jest stosunkowo słaba, więc twój system powinien ją wydalić, kiedy obudzisz się rano. Jeśli nie wcześniej.
John zeskoczył z kuchennego blatu i stanął przed Sherlockiem, spoglądając na ekran laptopa, kiedy Sherlock wprowadzał dane do arkusza kalkulacyjnego dokumentującego efekty wpływu narkotyku na Johna.
- Zaczniemy od dwóch kropli dawkowanych doustnie i zobaczymy jak pójdzie. Zawsze możemy regulować metodę i ilość następnym razem, gdyby to było niewystarczająco przekonujące. A teraz, otwórz usta i wystaw język.
John przewrócił oczami słysząc rozkaz, ale usłużnie zrobił to, o co prosił Sherlock. Sam Sherlock wziął pipetę i ostrożnie odmierzył dwie krople na język Johna, a potem odszedł z laptopem, żeby uaktualnić notatki. John został sam w kuchni, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. Jest tylko jeden sposób żeby się dowiedzieć…
- Co teraz? – zapytał John, przystając w kuchennych drzwiach.
Sherlock podniósł wzrok, by napotkać jego spojrzenie.

- Teraz, John, czekamy.




-Johnlocked

6 komentarzy:

  1. fantastyczne :) chciałabym wchodzić tu częściej, ale nie mam czasu... za dziesięć minut wychodzę na zajęcia i wskoczyłam tu, żeby poprawić sobie humor. działa niezawodnie :) bardzo dobre fanfiction, postacie są napisane tak wyraziście, wręcz "soczyście" :) niedawno dowiedziałam się, że trzeci sezon rusza już w święta Bożego Narodzenia... nie mogę się doczekać, cudownie, że mogę sobie umilić czekanie takimi perełkami. czekam również z niecierpliwością na wyniki powyższego eksperymentu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że poprawia humor, właśnie takie lubię tłumaczyć :D taaak! Już niedługo... To będzie dosyć dziwne po tym całym czekaniu, ale tak niesamowite! Ach. Trzeci sezon... rozmarzyłam się. Tak czy siak, niedługo się dowiesz, bo część druga w trakcie tłumaczenia :)

      Usuń
    2. super, nie mogę się doczekać :) a masz może w planach coś z Supernatural? ;)

      Usuń
    3. mam na oku jeden "crossover", teoretycznie, gdzie jest Hunter!John i Demon!Sherlock, co jest cudowne, no i cały czas pracuję nad jednym Destielem, ale na razie jakos ciężko idzie. Przyzwyczaiłam się zanadto do moich chłopców <3 Ale może znajdę jakiegoś krótkiego Destielka albo coś, to postaram się niedługo wstawić.

      Usuń
    4. Czekam na Destiela! :D

      Usuń
  2. mmm... crossover... brzmi zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń

Na komentarze odpowiadam, spam usuwam. Sounds fair?

Grey Pointer