Zabawne perypetie ulubionej pary detektywów testujących pewien eliksir... ekhm, narkotyk :D Ja osobiście jestem tym zauroczona.
____________________________________________________
1. To dla sprawy John!
John
siedział na kuchennym stole machając nogami, kiedy stawiał czoła swojemu
współlokatorowi dzierżącemu pipetę i marszczącemu brwi.
-
Powiedz mi raz jeszcze po co to
robię, Sherlock?
- To
dla sprawy, John, mówiłem ci –
odpowiedział Sherlock, brzmiąc zarówno na rozdrażnionego, jak i oburzonego, co
mogło być aluzją, że ma już dość głosu Johna. – Na pewno nawet ty możesz sobie
przypomnieć? Mówiłem ci o tym wczoraj i przyrzekłeś,
że mi pomożesz. To był incydent z zeszłego czwartku na stronie, ten z kobietą i
mężczyzną, który z pewnością nie był jej mężem… i z zamkniętą sypialnią.
-
Ach, pamiętam to. – John pojaśniał i nieco odpuścił sobie ofensywną postawę,
kiedy przypomniał sobie wyraźny brak krwi na miejscu zdarzenia, co oznaczało,
że było mniejsze prawdopodobieństwo zakończenia eksperymentu z fizycznym
uszczerbkiem dla niego. – Gdzie oboje, ona i mąż, ślepo przysięgali, że nigdy
nie spotkała mężczyzny, z którym znaleziono ją w łóżku, mimo że deklarowała
swoją dozgonną miłość do niego, kiedy mężuś ich przyłapał. Czy ona nie sądziła,
że została naćpana?
-
Właśnie! – wykrzyknął Sherlock. – I mówiła prawdę – nie znalazłem żadnych
wskazówek celowego oszustwa. I oczywiście zdecydowanie coś było w jej krwi. Więc, uwzględniając wszystkie dowody, jeśli
wykluczysz niemożliwe, cokolwiek pozostaje…
-
…chociaż nieprawdopodobne, musi być prawdą – wtrącił John, śmiejąc się z
powiedzenia Sherlocka.
-
Tak, John. – Sherlock spojrzał na niego
z góry, marszcząc brwi, kiedy mu przerwano. – Nieprawdopodobnym, ale nie
niemożliwym jest, że para… uh – Sherlock sprawdził notatki – państwo Warwick,
mieli rację i jakiś rodzaj chemii skłonił ją do tego zachowania, a nie że po
prostu kłamała,, by ukryć swoją niewierność.
-
Więc – tak, wiem, nie znosisz kiedy się powtarzam – dlaczego to robię?
-
Jooohhnnnn – Sherlock zawył, teraz zdecydowanie wydymając wargi, próbując zmusić
Johna do kapitulacji. – Powiedziałeś, że mi pomożesz. Żaden narkotyk nie pasuje
składem chemicznym do tego w krwioobiegu pani Warwick, a ja nie potrafię znaleźć
niczego łatwo dostępnego, co mogłoby wywołać takie symptomy. Zgodziłeś się
pomóc mi w testowaniu kopii i udowodnieniu, że to zmusiło ją do takiego
zachowania. Tu małżeństwo wisi na włosku, John! – Zakończył z dramatycznym
gestem, wymachując pipetą jak przy dyrygowaniu orkiestrą.
John
odpowiedział na tę deklarację bardzo nieeleganckim prychnięciem, wiedząc
doskonale, że Sherlocka znacznie mniej obchodzi małżeństwo Warwicków niż pokusa
rozwiązania zagadki niezidentyfikowanego chemicznego roztworu zdolnego do
prowokowania tak irracjonalnych zachowań.
-To
naprawdę bardzo proste – kontynuował Sherlock. – Znamy skład chemiczny
narkotyku, ale nie proporcje czy metodę przygotowania. Gdybym tylko mógł
obserwować wyniki na obiekcie doświadczalnym, mógłbym ustalić dokładną
kompozycję narkotyku i udowodnić twierdzenie pani Warwick. Albo i nie.
-
Więc… pozwól mi dobrze zrozumieć… Zamierzasz aplikować mi warianty chemicznych
roztworów znalezionych w jej krwi aż nie znajdziesz jednego, który sprawi, że
uwierzę w swoje kompletne zakochanie w kimś, chociaż nie na zawsze, a potem użyjesz
tego, żeby dowieść, że żona nie oszukiwała męża specjalnie?
-
Naprawdę, John, nie ma potrzeby powtarzania po mnie moich słów – wiem dokładnie
co powiedziałem – Sherlock kontynuował z dezaprobatą. – A zresztą, stężenie,
jakiego będę używał, będzie bardzo słabe. Żeby być szczerym, wątpię, czy w
ogóle zauważysz efekty.
John
westchnął głośno, ale nie było w tym serca. Zgodził się to zrobić, i mimo
wszelkich przesłanek świadczących o czym innym (błyskawicznie przychodziło na
myśl Baskerville), ufał, że Sherlock nie skrzywdzi go celowo.
-
Jeśli mam to zrobić, chcę kilku podstawowych zasad – powiedział srogo John do
Sherlocka, odpychając detektywa, który już podchodził z wyciągniętą pipetą,
widząc, że John się poddał. – Nie naćpasz mnie, zanim się nie zgodzisz.
-
Dobrze. Cokolwiek zechcesz – Sherlock zgodził się z nim lekceważąco, wiedząc
doskonale, że przestrzegałby zasad Johna tylko jeśli byłyby zgodne z jego
własnymi planami. Nie żeby John musiał o tym wiedzieć.
-
Mówię poważnie, Sherlock! Jeśli mnie nie wysłuchasz, po prostu sobie teraz
pójdę, a ty możesz wracać do dzikich spekulacji i wyraźnego braku dowodów dla
twoich teorii.
Sherlock
westchnął rozdrażniony i odszedł od stołu, zgadzając się na ewentualne
wysłuchanie warunków Johna.
-
Dobra. Po pierwsze, jak długo będzie się utrzymywać każda dawka?
Sherlock
zajrzał w notatki i wymamrotał półgłosem:
-
Biorąc pod uwagę masę ciała i rozcieńczenie związku, minus pokarm przyjęty
przez ostatnie dwie godziny, mnożąc przez połowę życia pięciu… - spojrzał na
Johna. – 12 godzin – 24 to zdecydowane maksimum.
- To
wykonalne. Więc zasada pierwsza jest taka, że nie zostawiasz mnie samego
podczas gdy jestem pod wpływem związku.
Żadnego uciekania żeby zbadać jakieś fascynujące podwójne morderstwo,
kiedy jestem niezdolny do kontrolowania własnego umysłu.
-
Wydaje się… rozsądne – przyznał Sherlock, jakkolwiek był trochę zirytowany
myślą o potencjalnej rezygnacji z dobrego morderstwa.
- Po
drugie. Hmmm. Żadnego celowego angażowania innych ludzi. Nie chcę, żeby nasi
przyjaciele widzieli mnie w kompromitującej sytuacji, albo żeby dowiedzieli
się, że właściwie wyraziłem zgodę, żebyś mnie naćpał.
-
Tak, John – wymamrotał posępnie Sherlock. Naprawdę, John wykluczał całą dobrą
zabawę.
- Po
trzecie – żadnego narkotyzowania mnie bez mojej zgody. Razem ustalamy kiedy i
gdzie. Żadnego wlewania mi tego do mojej kawy, kiedy nie patrzę.
Sherlock
miał na tyle wyczucia, by przy tym punkcie wyglądać na nieco zmieszanego. John
był wściekły po całym incydencie z H.O.U.N.D.
- Po
czwarte… Już po wszystkim dzielisz się ze mną wszystkimi wynikami. Żadnych
sekretów. – John przerwał, próbując przypomnieć sobie szczegóły sprawy
Warwicków. – Czy ona pamiętała wszystko z okresu działania narkotyku?
Sherlock
powoli przytaknął.
-
Tak… ale pamiętała głównie zarys, nie szczegóły – uczucia i emocje ponad faktem
i dowodami, które można zaobserwować. Pani Warwick powiedziała mi, że pamięta
przyjemność i uczucie bycia kompletnie zakochaną w nieznajomym, ale była
niezdolna do powiedzenia, co jadła na obiad.
-
Więc zdecydowanie chcę zobaczyć wszystkie twoje notatki, kiedy efekt dawki
minie.
-
Tak, dobrze. Skończyliśmy? – Sherlock stracił cierpliwość do reguł i
ograniczeń. Bardzo chciał już zacząć i zobaczyć, jak blisko był ze swoją
pierwszą kompozycją.
- Tak
sądzę – John zwolnił, używając swojego srogiego głosu „Wyświadczam ci wielką
przysługę, więc doceń to”, a Sherlock wiedział, że John jest tak wstrzemięźliwy
tylko dlatego, że nie chce się wydać nazbyt chętny. Ale John był lekarzem,
naukowcem tak jak on, i w tajemnicy kochał dobre eksperymenty prawie tak samo
jak Sherlock. Nawet John musiał przyznać, że był troszeczkę ciekaw, jaki efekt
wywoła wymysł Sherlocka.
-
Dobrze. Cóż, jest południe… zaczniemy? Oczekuję, że efekty uwidocznią się po
godzinie lub dwóch, osiągając szczyt po pięciu, a potem będą spadać przez kilka
następnych godzin. Pierwsza dawka jest stosunkowo słaba, więc twój system
powinien ją wydalić, kiedy obudzisz się rano. Jeśli nie wcześniej.
John
zeskoczył z kuchennego blatu i stanął przed Sherlockiem, spoglądając na ekran
laptopa, kiedy Sherlock wprowadzał dane do arkusza kalkulacyjnego
dokumentującego efekty wpływu narkotyku na Johna.
- Zaczniemy
od dwóch kropli dawkowanych doustnie i zobaczymy jak pójdzie. Zawsze możemy
regulować metodę i ilość następnym razem, gdyby to było niewystarczająco
przekonujące. A teraz, otwórz usta i wystaw język.
John
przewrócił oczami słysząc rozkaz, ale usłużnie zrobił to, o co prosił Sherlock.
Sam Sherlock wziął pipetę i ostrożnie odmierzył dwie krople na język Johna, a
potem odszedł z laptopem, żeby uaktualnić notatki. John został sam w kuchni,
zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. Jest tylko jeden sposób żeby się
dowiedzieć…
- Co
teraz? – zapytał John, przystając w kuchennych drzwiach.
Sherlock
podniósł wzrok, by napotkać jego spojrzenie.
-
Teraz, John, czekamy.
-Johnlocked
fantastyczne :) chciałabym wchodzić tu częściej, ale nie mam czasu... za dziesięć minut wychodzę na zajęcia i wskoczyłam tu, żeby poprawić sobie humor. działa niezawodnie :) bardzo dobre fanfiction, postacie są napisane tak wyraziście, wręcz "soczyście" :) niedawno dowiedziałam się, że trzeci sezon rusza już w święta Bożego Narodzenia... nie mogę się doczekać, cudownie, że mogę sobie umilić czekanie takimi perełkami. czekam również z niecierpliwością na wyniki powyższego eksperymentu ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poprawia humor, właśnie takie lubię tłumaczyć :D taaak! Już niedługo... To będzie dosyć dziwne po tym całym czekaniu, ale tak niesamowite! Ach. Trzeci sezon... rozmarzyłam się. Tak czy siak, niedługo się dowiesz, bo część druga w trakcie tłumaczenia :)
Usuńsuper, nie mogę się doczekać :) a masz może w planach coś z Supernatural? ;)
Usuńmam na oku jeden "crossover", teoretycznie, gdzie jest Hunter!John i Demon!Sherlock, co jest cudowne, no i cały czas pracuję nad jednym Destielem, ale na razie jakos ciężko idzie. Przyzwyczaiłam się zanadto do moich chłopców <3 Ale może znajdę jakiegoś krótkiego Destielka albo coś, to postaram się niedługo wstawić.
UsuńCzekam na Destiela! :D
Usuńmmm... crossover... brzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuń